sobota, 27 kwietnia 2013

#3 - Widdershins: 'dat a bloody good trick, mate.

Czy piekarz może być czarodziejem? Wiadomo nie od dziś, że zawsze jest pewien urok we własnych wypiekach, jednak chodzi tutaj jedynie o serce i prace włożone w jedzenie. Ale gdyby można było zamknąć trochę magii w chlebie, co byście w niego włożyli? Czy raczej sprawilibyście, żeby sycił bardziej, czy raczej wolelibyście wywoływać nim głód, żeby ludzie kupowali go więcej. Coż, raczej tego nie sprawdzicie w naszym świecie, musielibyście żyć w...

http://www.widdershinscomic.com

Widdershins to fikcyjne miasto w Anglii, w czasach krótko przed rewolucją przemysłową, które słynie z posiadania tak zwanych "kotwic". Kotwice są punktami w których występuje duża koncentracja energii magicznej i dlatego druga rzeczą o której słyszy się przed przyjazdem do miasta jest uniwersytet dla czarodziejów. Jak popularnie wiadomo, nie wszyscy mogą czarować, a z talentem trzeba się urodzić. A czasem to nawet niekoniecznie może być talent. 
Zignorujcie na moment postać w cieniu. 
Oto Sydney Malik, jedna z głównych postaci komiksu. Jak łatwo się domyśleć, jest iluzjonistą, lecz to nie koniec jego kontaktu z magią. Poznajemy go, gdy pisze do swych rodziców list powiadamiający o wyrzuceniu go ze studiów (ups). Beztalenciem specjalnym nie jest, jest po prostu trochę nieuważny i łatwo sie rozprasza. Co nie jest dobre, bo prowadzi do włączania się jego magicznego "talentu" - Malik kradnie rzeczy niechcący. Ot tak, nagle mój portfel jest w jego kieszeni. Łatwo sobie wyobrazić jak niezręczne musi to być, zwłaszcza w czasach, kiedy kieszonkowcy byli zmorą ulic, a ktoś przyłapie cię na posiadaniu czeterch cudzych portfeli. Lub kiedy przez przypadek kradniesz insygnia Króla Złodziei. Takie rzeczy przywodzą do ciebie rozmówców, z którymi rozmawiasz nie patrząc im w oczy, tylko w głąb lufy pisoletu.
Ostatni kadr nie jest przykładem tego ile jest tekstu w typowym odcinku.
Rudowłosa piękność na stronie powyżej, z którą Malik ma przyjemnośc właśnie po raz pierwszy rozmawiać, to Harrier Barber, łowczyni nagród, której przygotowanie i umiejętność podejmowania szybkich decyzji stanowi idealne uzupełnienie do wad czarodzieja. I właśnie w ten sposób zaczyna się pierwsza przygoda tego przypadkowego duetu, głównych bohaterów komiksu.

To całkiem dobra opowieść przygodowa, tak w stylu Indiany Jonesa, tylko osadzona w ździebko innych realiach. Na specjalne wyróżnienie zasługuje przywiązanie do języka postaci z różnych warstw społecznych, a raczej do różnic między nimi. Zdecydowanie w tym miejscu, jak i w postaci strojów i ogólnego designu postaci, zadanie domowe zostało odrobione. Ostatni rozdział wkracza w okolice steampunku (chociaż tutaj to raczej magicpunk), ale nie widać tutaj tego typowego dla gatunku przekombinowania i "lol zębatki". Ze strony wizualnej jedyne do czego mogę się przyczepić, to rzadkie potknięcia przy rysowaniu twarzy, co owocuje przesuwającymi się nosami i ustami, ale przynajmniej nie jest to kopiuj-wklej, ale dynamiczna kreska z częstymi zmianami perspektywy, więc to naturalne że coś się omsknie. Brakuje czasem spektakularnych widoczków, ale to już pobożne życzenie, nie każdy komiks ich potrzebuje. Nawet bez nich, mogę śmiało polecić Widdershins, jako przyjemną dla oka poczytajkę. Aktualizowane w poniedziałek, środę i piątek. Zapraszam.

sobota, 20 kwietnia 2013

#2 - Goblins: Pomieszane z poplątanym.

Ah, gry RPG. Zmora komiksu internetowego. Chyba tylko gry komputerowe są od nich gorsze, bo dzięki nim wytworzyło się więcej gównianych komiksów. Obydwa te "gatunki" opierają się na podobnym schemacie - weź zasady gry i zaimplementuj je dosłownie do rzeczywistości komiksu. Bonusowe punkty jeżeli bohaterowie są świadomi tego, jak głupi to motyw i rzucają sarkastycze uwagi wraz z niedowierzającymi spojrzeniami. I dokładnie takie jest Goblins, komiks oparty na systemie D&D.

http://www.goblinscomic.com/

Kiedy mówię "oparty" mam na myśli "prawa Dungeons & Dragons są w tym świecie aksjomatami porównywalnymi z grawitacją". Mamy więc walki na tury, postaci widzące własne punkty życia nad głowami oraz bohaterów tak standardowych, że aż boli. Wbrew tytułowi, obecnie głównym boheterem jest Minmax (kumacie? kumacie?), ludzki barbarzyńca, który został stworzony dla jak największej napierduchy - w systemie D&D oznacza to, że musi być kompletnym idiotą i beznadziejny we wszystkim co nie jest walką. Towarzyszy mu Forgath, krasnoludzki kapłan, którego rolą jest bycie nie-idiotą w tym całym chaosie. I jedyną sympatyczną postacią, jeżeli mam być szczery. No i dwójkę facetów musi dopełnić jakaś kobieta, ponieważ takie są prawa webkomiksu. Więc mamy Kin, Nagę, którą Minmax i Forgath uwolnili w czasie swoich przygód.
Minmax, Forgath i Kin.
Jest jeszcze banda tytułowych Goblinów, od których ten komiks się zaczął. Były całkiem ciekawym spojrzeniem na to, jak wygląda życie takiego typowego popierdółkowatego przeciwnika z tutoriala, przy tym ich wątek ładnie wprowadzał w świat i nawet w pewnym momencie zamienił się z serii dowcipów w dość wciągającą historię. I dlatego pewnie ostatnio widzieliśmy ich rok temu. Obecnie wątkiem dominującym jest bieganie po lochu trójki z planszy powyżej, podszyte jakimiś pseudofilozoficznymi motywami o równoległych światach.

Historia ma kilka naprawdę dobrych pomysłów, zwłaszcza w zakresie pułapek i przedmiotów znajdywanych przez postaci, ale sposób ich prezentacji jednak pozostawia wiele do życzenia. Wydaje mi się, że we wczesnych początkach Tarol wiedział iż istnieje coś takiego jak "widzimy, nie czytamy" w komiksie, jednakże im dalej w las, tym więcej jest tekstu, do tego stopnia, iż mamy strony na których jest prawie sam tekst. I to nie jest bonusowa plansza, tylko normalna aktualizacja (każda środa i sobota czasu polskiego). Trafiają się też plansze na których nie ma w ogóle tekstu, ale to nie ułatwia ich czytania.
KREW KREW KREW KREW KREW
Oczywiście jest znaczna poprawa względem zupełnie pierwszej planszy, ale ta była narysowana w 2001 roku. Jednakże to nie grafika czy historia jest największym problemem jaki mam z tym komiksem. Nie, najbardziej wkurzają mnie kontrasty i losowe zmiany nastroju. To akurat dobrze oddaje to co dzieje się na sesjach RPG, na zmiane są epickie motywy i głębokie wczuwanie się w postaci, a po sekundzie "heh, to ja wbijam królowi miecz w oko dla zabawy", ale to nie działa w przypadku ciągłej historii. Postaci są dla mnie dalej niejasne, zwłaszcza Minmax, który już zdecydowanie nie jest tym samym skończonym idiotą z początku historii, poza tymi momentami, kiedy nim jest. Być może wynika to z faktu, że w którymś momencie komiks przestał być śmieszną parodią sersji RPG, a zaczął opowiadać o poważnych motywach, jak rasizm czy gwałt. DLACZEGO LUDZIE ROBIĄ TAKIE RZECZY? Ja rozumiem że autor ma coś do przekazania, ale nie rozumiem czemu zamieniają swoje wesołe komiksowe twory w mroczne i poważne opowieści. W pewnym momencie był ten przeskok, a za kilka stron znów rzucamy dowcipy o systemie D&D i jego bezsensach. I to po prostu nie działa, nie mogę brać na poważnie postaci która jest opisana jako zbyt głupia, aby oddychać. Zmianę nastroju można dobrze zrobić, ale nie tak jak tutaj.

Goblins jest komiksem dla mnie dziwnym - bo z jednej strony widzę w nim masę problemów, niektóre aktualizacje przeglądam tylko pobieżnie ze względu na ilość tekstu, a z drugiej lubię go czytać i czekam na każdą kolejną planszę. Polecić mogę go jednak tylko fanom D&D, a to też nie wszystkim. Jeżeli jednak nie graliście w życiu w żadne papierowe RPG, zdecydowanie nie jest to komiks dla was. Dla zainteresowanych-  początek jest tutaj.

sobota, 13 kwietnia 2013

#1 - Cucumber Quest! Przez kolory do serca.

Witajcie na Twój Komiks Ssie, galerii sztuki komiksu internetowego, gdzie będą wystawiane na widok publiczny różnorakie komiksy internetowe, wybrane przeze mnie, okraszone opisem i krytyką lub zachwytem. Na dobry początek, komiks nad którym zachwycam się bez miary: 

Nie, dziewczyna nie nazywa się "Quest"
Cucumber Quest!


Dlaczego tak bardzo mi się podoba? No cóż, fabuła jest niespecjalnie odkrywcza, ba, nawet Gigi DG, autorka, przyznaje iż zapożyczyła ją prawie wprost z Super Mario RPG, ale na szczęście opiera się bardzo silnie o wyraźnie zarysowane i ciekawe postaci. Wszyscy mają swoje "coś" a przy tym są nieziemsko wręcz sympatyczni, nawet ci którzy mają być "źli". Nie ma postaci której bym nie lubił i nie chciał więcej oglądać. 

Powód numer dwa - ten komiks jest po prostu ŚLICZNY. Żywe i zróżnicowane kolory, brak konturów, idealnie kreskówkowa mimika i pełne szczegółów rysunki są powodem, dla którego wyczekuję kolejnych aktualizacji.  


NO POPATRZCIE TYLKO CZYŻ TO NIE JEST PIĘKNE?

  Powyższa strona przezentuje równieź przykład trzeciego powodu dla którego śledzę historię Cuco - humor. Nie wiem jak wy, ale ja zawsze jestem fanem odzierania rzeczy z patosu w zabawny sposób i wyśmiewanie stereotypów opowieści fantasy, a dokładnie to robi Gigi DG. Cały pierwszy rozdział jest parodią tutoriala w jRPG w którym główny bohater często okazuje się jedyną trzeźwo myślącą osobą, podczas gdy reszta utknęła w stereotypie. Czyta się to dużo lepiej niż jestem w stanie opisać, więc hyc hyc:  Zaczynacie tutaj. 

Co może się nie spodobać? No cóż, tak jak wspomniałem, postaci są oparte na stereotypach, więc momentami wydają się po prostu głupkowate. Humor niekiedy uderza o zbytnią losowość, z kosmitami pojawiajacymi się z nikąd (no dobra, z kosmosu), ale uważam, że więcej jest tutaj dobrych dowcipów niż słabych. Z czystym sercem mogę polecić komiks każdemu, kto szuka przyjemnego i ładnego zabijacza czasu. 


Ps: Jeżeli nie chce się wam czytać jakichś pierwszych 50 stron, to możecie obejrzeć je jako fandub, który akurat zaczął powstawać: http://www.youtube.com/watch?v=V9SOrMVpqkg